Tak się przyjęło, że praktycznie każde państwo na świcie ma swój sport narodowy. Taką dyscyplinę, z której słynie, w której odnosi sukcesy i która jest najpopularniejsza. Obywatele-kibice znają się na tym sporcie, wiedzą o sukcesach i przede wszystkim tłumnie gromadzą się na trybunach, by kibicować swoim ulubieńcom. Czasami są to sporty lekkoatletyczne, czasami gry zespołowe albo dyscypliny indywidualne. W krajach europejskich, w tym i Polsce, bryluje piłka nożna. Państwa mają się czym szczycić, jeśli chodzi o sukcesy. A jak jest w Polsce? Czy kibice też mają powody do dumy? A może czas zmienić dyscyplinę narodową…
Zasad piłki nożnej nie trzeba nikomu wyjaśniać. Nawet ci, co nie interesują się tym sportem przynajmniej raz w życiu przez ułamek sekundy widzieli fragment jakiegokolwiek meczu. Zielona murawa, piłka, dwie bramki i jedenaście mężczyzn – to znaki rozpoznawcze. Szczegóły jak to szczegóły wymagają precyzji i nie są może doskonale znane przez amatorów, ale najogólniejszy wgląd na popularną „nogę” jest. Nie może być inaczej, gdy w kraju najwięcej boisk poświęconych jest tej dyscyplinie. Nie wspominając już o stadionach w wielkich miastach. Nawet sławetny Stadion Dziesięciolecia w Warszawie, do niedawna szerszemu gronu znany jako największy w Polsce bazar, to niegdysiejsze boisko do piłki nożnej (no i oczywiście też do lekkiej atletyki), mało tego wielki pas ziemi do grania w tę dyscyplinę. Oprócz tego w dużych metropoliach i mniejszych miejscowościach tworzone są kluby piłkarskie, do których rodzice sami zapisują dzieci. Chcą, aby dziecko było wysportowane i nie kończyło aktywności ruchowej tylko na lekcjach w szkole. Płacą nawet składki na tę przyjemność dzieci, bo większość lubi uczestniczyć w takich właśnie zajęciach pozalekcyjnych. Ostatnio jednak coraz mniej pociech decyduje się na klub piłkarski. Częściej wybierają siatkówkę, koszykówkę, czy biegi. Może wpływ na to ma aktualna sytuacja tego sportu? Zaiste tak jest, gdyż piłka nożna w Polsce nie szczyci się już nieposzlakowaną opinią, a jednak nadal jest o niej głośno i ciągle pozostaje sportem numer 1.
Piłka nożna już ładnych kilkanaście lat jest polskim sportem narodowym. Kiedyś było to nawet uzasadnione. Mówiło się o sukcesach piłkarzy na arenach międzynarodowych. W Polsce po raz pierwszy zagrano w nią już w latach 80. XIX wieku i gra się nadal. Sukcesy były, bo nie można powiedzieć inaczej. Ale było to lata temu, obecnie od kilku sezonów jest, potocznie mówiąc, posucha. Przykładem może być chociażby ostatni mundial, na który Polska reprezentacja nawet nie pojechała. Odpadła w przedbiegach, nie zakwalifikowała się. Zamiast sukcesów są porażki (także w meczach towarzyskich) i skandale. Głośno zaczęto mówić o domniemanym problemie z alkoholem polskich piłkarzy. Nie można jednak stwierdzić, że to z całą pewnością prawda, bo żaden kibic nie złapał zawodnika na gorącym uczynku. Jednak wszystko ma swój powód. O pijaństwie zawodników zaczęto mówić w momencie przegranych i blamaży, usprawiedliwiając zaistniała sytuację. Tak zaczęto tłumaczyć niepowodzenia, być może krzywdząc przy tym samych zainteresowanych. Warto zastanowić się nad tym dogłębniej, a może do głowy przyjdzie wtedy inna wymówka, a niekoniecznie problem z alkoholem, który bądź co bądź jest poważny i niektórych - bogu ducha winnych - piłkarzy krzywdzi w oczach ogółu. Kibice nie zostawiają suchej nitki także na działaczach i samym PZPN-ie. Zarzucają korupcję i machlojki. Twierdzą, że są nieuczciwi i zależy im tylko na pieniądzach. Afera goni aferę, więc z jednej strony takie opinie są zrozumiałe, z drugiej poglądy zaczynają się generalizować. Bo przecież nie wszyscy są nieuczciwi i prowadzą podejrzane interesy. W obliczu tak przykrej, i co tu dużo mówić, złej sytuacji i opinii o polskiej piłce nożnej, dlaczego ciągle jest ona dyscypliną numer 1. w kraju? Może czas zmienić pozycję lidera?
W Polsce sport jest bardzo popularny. Sportowcy dwoją się i troją, by zdobyć coś dla siebie i przy okazji wysławić państwo. Sukcesy odnoszone są indywidualnie i drużynowo. Zimą brylują Adam Małysz i Justyna Kowalczyk – choć o popularności skoków narciarskich w Polsce nie trzeba pisać, z całą pewnością to zimowy sport numer 1. Latem zdobyczy jest jeszcze więcej. Wygrywają siatkarze – w ostatnim pięcioleciu aż dwa tytuły na arenie międzynarodowej (srebro na MŚ i złoto na ME). Sukcesy odnoszą także szczypiorniści – trener Bogdan Wenta w zaledwie dwa lata doprowadził piłkarzy ręcznych dwa razy na podium MŚ (srebro w 2007 i brąz w 2009). Wreszcie można wymienić chociażby żużlowców – kilkakrotne mistrzostwo świata drużynowo (2007, 2009 i 2010 r.) i to w krótkim czasie, a sympatycy tej dyscypliny gromadzą się tylko w obrębie miast, w których są tory i kluby do jej uprawiania. Pomimo tego że sytuacja polskiego sportu jest bardzo dobra, nikomu nie przyjdzie do głowy, aby obsadzić na pozycji lidera w kraju inną dyscyplinę niż „nogę”. I to zwłaszcza, że sukcesów w niej brak.
Duży wpływ mają na taką sytuację media, które rozgłaszają sprawy z nią związane, ostatnio same złe. Poza tym telewizja publiczna specjalizuje się w transmisjach właśnie meczów piłkarskich i to nie tylko polskich, ale także obcych lig. Ciągle się o niej mówi, powodując tym samym, że wysuwa się ona przed inne sport. To za sprawą popularności zyskała miano sportu narodowego, choć w obecnym czasie kibice pewnie chętnie by to zmienili.
Polska nie jest krajem zaśniedziałym, więc może powinna pomyśleć o innym obiekcie masowego zainteresowania. Takim, który przynosi liczne sukcesy jak siatkówka, żużel, czy szczypiorniak. O całkowitym odsunięciu od piłki nożnej nie może być mowy, bo to przecież także ważna dyscyplina i integralna część polskiej kultury sportowej. Nie można wyrzucić z niej czegoś, co ją współtworzyło, a tak bez wątpienia było w przypadku popularnej nogi. Ale mowa jest o zmianie dyscypliny, którą państwo może się szczycić i chwalić. A niestety, ostatnio Polska nie ma licznych sukcesów, wręcz w ogóle, na tej arenie. Wszyscy liczą, że sytuacja zmieni się w 2012 r., podczas długo wyczekiwanego Euro. Jednak oby opinia o piłce nożnej jeszcze nie uległa pogorszeniu…